W literaturze niemieckojęzycznej młodszy Jana Nepomucena Sułkowskiego i Luise von Larisch, książę Maksymilian Sułkowski, jest pokazywany jako czarny charakter – człowiek rozwiązły, niesubordynowany i, co najgorsza, matkobójca.
Wraz z bratem Ludwikiem doświadczał upokorzenia wynikającego z aresztowania ich ojca, jak również cierpiał wskutek przymusu przenosin z gimnazjum w Bochni do Wiednia. Książę Maksymilian rzeczywiście nie należał do grona ludzi wielkiej łagodności, prawdą jest też, że był osobą pełną temperamentu. Z drugiej strony jednak, podobnie jak brat i ojciec, był traktowany w państwie austriackim jako jego wróg ze względu na poglądy rewolucyjne, co musiało mieć wpływ na powszechne opinie o nim.
Książę Maksymilian, podobnie jak jego brat, wystąpił ze służby w wojsku austriackim i w 1836 roku wyjechał do Francji w której zaciągnął się do Legii Cudzoziemskiej. Nie utrzymał się tam jednak długo, ponieważ go zwolniono, co może potwierdzać opinię o trudnym charakterze arystokraty. Awanturnicza natura księcia pognała go do Ameryki Południowej, gdzie brał udział w walkach na terenie dzisiejszej Kolumbii. Jak łatwo zauważyć, książę Maksymilian różnił się od swego starszego brata, który w nowym świecie postanowił uprawiać ziemię. Poza ciągotami do wojaczki, młodszego syna Jana Nepomucena ciągnęło do badania nieznanych krain.
Dzięki niemu Muzeum Historii Naturalnej w Wiedniu po dziś dzień udostępnia zwiedzającym kolekcję blisko czterdziestu motyli odkrytych przez bielskiego arystokratę. Jeden z nich został nazwany Morpho Sulkowski. Kustosz wiedeńskiego muzeum musiał być pod wrażeniem podarunku księcia. Zasłużonym muzealnikiem wiedeńskim, który zachował kolekcję dla potomnych, był Vincenz Kollar z podraciborskich Krzanowic.
Najpiękniejszym motylem którego książę Maksymilian złowił w Ameryce Południowej była jego żona, kreolska piękność, Filippa Reaño (1824-1844). Z tego związku pochodzi Filip Maksymilian Sułkowski, który niestety przedwcześnie zmarł w Słupnej. Zmarła również żona księcia po powrocie małżeństwa do Bielska – podobno wskutek trudnego dla niej klimatu. Od czasu jej śmierci książę zaczął prowadzić rzeczywiście życie lekkie i skandaliczne, co nie zawsze musi iść w parze. W jego otoczeniu pojawili się ludzie z niższych klas społecznych o wątpliwej przeszłości i skłonnościach.
Jedną z nowych kochanek księcia była Florentyna Trzaskalik, pokojówka z Bełku koło Rybnika, córka rzeźnika z Zawodzia pod Katowicami. Kronikarz z Bełku nie określa niestety źródeł swej informacji. Pisze, że romans zaczął się w 1843 roku, czyli jeszcze przed śmiercią żony księcia. Hulanki Arystokraty pochłaniały spore środki. Dysponował on co prawda sporą dywidendą pochodzącą z majątku, lecz pragnął przejąć przedwcześnie tę jego część która była mu należna po śmierci matki. Luiza von Larisch nie zgadzała się na przedwczesne przekazanie praw majątkowych, co mogło wzbudzać gniew syna.
Żona księcia Jana Nepomucena została zamordowana z broni palnej w swoim dworku w Słupnej 3 marca 1848 roku. Niestety, dwa miesiące później w tym samym dworku popełniła samobójstwo osiemnastoletnia Antonina Strużyna z Opola, która była panną do towarzystwa. W dniu śmierci matki, książę Maksymilian był w Wiedniu i na wieść o śmierci matki wrócił do jej posiadłości. Policja zaczęła ścigać osoby podejrzane, czyli niejakiego Franke, szwagra Florentyny Trzaskalik i jego przyjaciela Karola Obsta, robotnika kolejowego. Książę Maksymilian uczynił wcześniej Frankego nawet swoim plenipotentem, nie zrażając się tym, że człowiek ten był wielokrotnie skazywany za kradzieże. Obydwie te osoby obracały się w towarzystwie księcia, którego nie aresztowano, ale pojawiło się powszechne przekonanie, że zlecił on morderstwo swojemu plenipotentowi, po to by przejąć majątek matki i w celu uzyskania alibi udał się na czas morderstwa do Wiednia. Hipoteza jest racjonalna, gdyby nie kilka znaków zapytania.
Domniemani mordercy, czyli Franke, Obst oraz Florentyna Trzaskalik jakby się zapadli pod ziemię. Z późniejszych akt sprawy wynika, że Franke, najprawdopodobniej z Florentyną, która była jego kochanką, pędzili awanturnicze życie w Austrii, na Węgrzech i w Turcji. Można założyć, że towarzystwo księcia było podłej konduity, ale nie pozbawione inteligencji, która wystarczała by zwieść pościg policji. Mało prawdopodobne, by kryminalne towarzystwo księcia zabiło jego matkę z własnej inicjatywy. Byłoby to nieracjonalne, bo pozbawiałoby ich pieniędzy, którymi podobno książę hojnie szastał. Ostatecznie złapano najpierw Karola Obsta, lecz było to sukcesem policji pruskiej a nie austriackiej. Podobnie rzecz wyglądała w wypadku Frankego i Florentyny Trzaskalik, których złapał gliwicki urzędnik w Hamburgu, kiedy para wybierała się okrętem do Ameryki. Frankego osadzono w raciborskim więzieniu, czyli na terenie Prus, nie Austrii. Florentyna Trzaskalik bezskutecznie pomagała mu w ucieczce. Ostatecznie Franke zmarł w więzieniu raciborskim około 1875 roku, sama zaś Florentyna Trzaskalik zniknęła, pojawiając się jedynie od czasu do czasu w kontekście najprzeróżniejszych pogłosek.
Podobno widziano ją w Austrii, gdzie była żoną lekarza. Inna pogłoska mówiła, że wyjechała ona na Lazurowe Wybrzeże, gdzie zmarła w 1910 roku. Książę Maksymilian wyjechał w 1848 roku do Wiednia i wziął udział w Wiośnie Ludów. Zginął podczas walk 6 października od wystrzału artyleryjskiego. Jego ciało pochowano na wiedeńskim cmentarzu.
Być może w Słupnej zdarzyła się straszna rodzinna tragedia za którą był odpowiedzialny zdegenerowany syn. Być może, lecz na pewno nie uwierzył w to Aleksander Dumas (syn), który pojawił się w Mysłowicach w 1851 roku i zaczął badać całą historię. Według jego opinii jedyną winą księcia była wierność ideałom rewolucyjnym, cały zaś mord był austriacką prowokacją. Opinia nie jest bezzasadna, bo w całej sprawie morderstwa Luizy von Larisch zdumiewa brak efektywności austriackiej policji. To prawda, że mordu dokonano w Słupnej na terenie Prus, nie mniej jednak ofiarą była księżna bielska, poddana cesarza Austrii.
Można odnieść wrażenie, że policji austriackiej nie zależało na złapaniu złoczyńców po tym, kiedy dla opinii publicznej stało się oczywiste, że prawdziwym mordercą jest zleceniodawca – syn księżnej. Trudno wątpić, że podlegające Klemensowi Metternichowi (1773-1859) służby stać było nawet na najbardziej upiorną prowokację. Wystarczy mieć w świadomości, że to skutkiem jego działań doszło do rabacji galicyjskiej, kiedy za głowę polskiego szlachcica płacono dziesięć reńskich złotych. To jego wysłannik przekonał polskich chłopów z Jakubem Szelą na czele, że cesarz jest ich przyjacielem, a przygotowujący powstanie niepodległościowe szlachcice tak naprawdę chcą zaatakować chłopów. Polscy chłopi napadli wtedy na pięćset dworów w Galicji i chłopskimi rękami unicestwiono polskie powstanie. Klemens Metternich publicznie ubolewał nad zdziczeniem polskich obyczajów, darując jednocześnie Jakubowi Szeli, austriackiemu prowokatorowi siedemnastohektarowe gospodarstwo. Austriackie służby nie wahały się najprawdopodobniej nawet na skrytobójstwo członków cesarskiej rodziny, co można podejrzewać biorąc pod uwagę dziwne samobójstwo arcyksięcia Rudolfa Habsburga i jego kochanki w 1886 roku w Mayerling. Być może śmierć Luizy von Larisch w Słupnej była zaplanowana przez służby austriackie, po to by skompromitować rewolucjonistę- księcia Maksymiliana.
Opracował: Jan Krajczok