DOLINA LUIZY
Malownicza Dolina Luizy (Luisenthal) w Wapienicy (Lobnitz) koło Bielska, miejsce spacerów mieszkańców okolicznych miejscowości. Nazwa pochodzi od księżnej Ludwiki, która przez wiele lat przebywała na bielskim zamku.
Ze stoków Błatniej roztacza się malowniczy widok Doliny Wapienicy z małym oczkiem jeziora i białymi ścianami zapory, wciśniętymi pomiędzy zalesione stoki Palenicy, a Szyndzielni.
Wyobraź sobie, że być może codziennie o tej samej porze Dolinę odwiedza duch Luizy. Sierpniowe poranne słońce przebija się nieśmiało przez listowie drzew, oświetlając kamienistą ścieżkę prowadzącą wzdłuż potoku Wapienica, wdychasz świeże powietrze, jesteś zadowolony że wyrwałeś się z wielkomiejskiego zgiełku.
O tej porze zalega cisza niezmącona nawet śpiewem ptaków. Masz powody do radości: piękna pogoda, czas dla siebie, możliwość zapomnienia o codzienności życia. Mijasz białą leśniczówkę cichą o tej porze. Zdajesz sobie sprawę, że jesteś w dobrej formie. Drzewa miejscami przerzedzone odsłoniły widok na biały mur zapory, który jak forteca broni dostępu do jeziora od strony północnej. Ten zbiornik wody pitnej wybudowany został w latach 1928-1931 dla miasta Bielska. Kiedyś był to jedyny tego typu obiekt w Polsce. Patrzysz na jezioro przez prześwity w ogrodzeniu i czujesz się nieswojo. Zbiornik jest w zasięgu ręki. Miałbyś ochotę podejść, zanurzyć dłonie w zimnej wodzie, zobaczyć swoje odbicie, poczuć promienie słoneczne kładące się refleksem na tafli wodnej.
Tego niestety nie możesz z oczywistych względów zrobić. Czujesz dotknięcie. Odwracasz się zaskoczony. Przed tobą piękna młoda dama ubrana staroświecko jakby z innej epoki. W długiej sukni – krynolinie wygląda ślicznie. Trzyma przez ramię parasol. Uśmiecha się uroczo, podaje ci dłoń. Nie wypada jej nie ująć. Dowiadujesz się, że oto stoi przed tobą baronowa Luiza von Larisch, żona księcia Sułkowskiego, żyjąca w latach 1788-1848. Lubiła chodzić wzdłuż potoku Wapienicy, słuchając szmeru wody, wdychała powietrze pachnące igliwiem i kwiatami.
Ta malownicza Dolina należała niegdyś do rodziny Sułkowskich. Księżna zamyślona wpatrywała się w masyw Trzech Kopców.
Nagle odwróciła się i zaczęła się oddalać. Niezwykłe spotkanie z niezwykłą kobietą. W zamierzchłym średniowieczu (XII w.), gdy stoki góry Palenicy porastał pierwotny las jodłowy ludzie wykarczowali wierzchołek góry, a na jego szczycie wybudowali strażnicę strzegącą szlaku handlowego z pobliskich Moraw do Małopolski. Rycerz spoglądał na las, mozaikę pól i trakt handlowy ciągnący się ze wschodu na zachód. Tkwił tu od kilku miesięcy pilnując bezpieczeństwa kupców i ludzi.
Czuł się za nich odpowiedzialny. Sam nie obawiał się niczego. Warownia była niewielka, ale mocna. Składała się z trzech części, wszystkie były otoczone kamiennymi wałami. Dodatkowo od strony Błatni gródka broniła fosa. Uśmiechnął się z zadowoleniem. Mógł się czuć bezpiecznie. Lubił widok z góry. Wszystko z tej wysokości wydawało się takie małe, a on sam potężny. Niebieski szlak wyprowadził cię na małe siodełko. Rozglądasz się. Fascynuje cię wysoka trawa sięgająca po pas, ciągnąca się aż po szczyt Palenicy. Wchodząc w nią masz odczucie, jakbyś zaczął brodzić po morzu. Wiatr pochyla łagodnie jej łany. Słońce coraz mocniej przyświeca. Szczyt tuż tuż. Wyraźnie odcina się jego sylwetka od nieba. Drzewa wokół rosną gęsto. Przekraczasz wgłębienie w terenie, jeszcze tylko stromy stok i szczyt. Rozglądasz się. Spodziewasz się znaleźć ruiny i wały kamienne a otacza cię tylko wszędzie trawa i zwarta ściana drzew. W wysokiej trawie wszystkie szczegóły terenu giną, zamazują się w jednolitą całość. Schodzisz stokiem północnym, skręcasz w lewo, potem na prawo. Nic. Przyroda postanowiła ukryć wszelkie ślady. Zdezorientowany wracasz na szczyt. Dostrzegasz betonowy słupek wystający ledwo ponad ziemię (znak, że jesteś na szczycie), świeże ślady po ognisku, a obok nich wiszący nieduży drewniany krzyż wykonany na szybko, co utwierdziło cię w przekonaniu, że jesteś we właściwym miejscu. Oddychasz z ulgą.
To nic, że nie znalazłeś wydatniejszych śladów. Czujesz jego tajemniczość i magię. Wystarczy, że teraz przymkniesz oczy. Już nie stoisz na trawiastym szczycie. Znajdujesz się we wnętrzu strażnicy. Widzisz doskonale kamienne wały i drewnianą palisadę. Na wałach stoi uzbrojony człowiek. Po jego ubiorze i uzbrojeniu poznajesz, że to rycerz. Nie widzi cię, patrzy zamyślony przed siebie. Czuje się pewnie i bezpiecznie. Warownię otacza puszcza jodłowa sięgająca daleko, nieskazitelna i pierwotna. Daleko przy widnokręgu dostrzegasz snujące się sine dymy zakrywające ścierniska i błękitne niebo. Zmęczony otwierasz oczy. Obrazy z przeszłości zniknęły. Rozpoznajesz polanę na szczycie, wysoką trawę, drzewa liściaste, iglaste i czarny ślad po ognisku. Jednak pozostał czar tego miejsca. Pora wracać. Na wysokości zapory masz wrażenie, że znowu dostrzegasz postać księżnej Luizy. Kiedy odwracasz się, żeby ją ponownie zobaczyć, wtedy ze zdziwieniem konstatujesz, że ona zniknęła, rozpłynęła się w tej swojej ukochanej dolinie, którą przez długi czas nazywano na jej cześć Doliną Luizy. Tekst i foto. Mirosław Jankowski
Pozdrawiam Danka